wtorek, 28 lutego 2017

Hydrolat z róży na 8 sposobów

Hydrolat z róży na 8 sposobów
Hydrolat różany powstaje w procesie destylacji świeżych płatków róży parą wodną i jest produktem ubocznym przy produkcji olejku różanego.

Ma właściwości nawilżające, tonizujące i przeciwzapalne. Normalizuje wydzielanie sebum i łagodzi zmiany trądzikowe a także zmniejsza widoczność porów. Wzmacnia naczynia krwionośne i działa przeciwstarzeniowo. Jak widzicie nadaje się do każdego rodzaju skóry. Do tego przepięknie pachnie i umila codzienną pielęgnację.

Moja woda różana zawiera jedynie wodę źródlaną i esencję. Za 190 ml zapłaciłam 5,40 zł więc bardzo niewiele :) Jedynym minusem jest tutaj szklane opakowanie, ale przelewam ją do pojemniczka z atomizerem i problem znika.




Hydrolat różany jest bardzo uniwersalnym produktem. Dzisiaj przygotowałam dla Was osiem sposobów, na które można go zastosować. 

1.Tonik.To chyba najbardziej oczywiste zastosowanie :) Przywraca pH skórze i przygotowuje ją na nałożenie kremu.

2.Pod krem natłuszczający. Drugi sposób mocno wiąże się z pierwszym. Obficie psikam nim twarz i zanim się wchłonie nakładam treściwy, tłusty krem. Taki zabieg podbija dawkę nawilżenia i wspaniale sprawdzi się szczególnie w wypadku cery suchej.

3.Na podkład mineralny. Po skończonym makijażu spryskuję twarz hydrolatem i delikatnie wklepuję go w twarz. Redukuje to efekt pudrowości i sprawia że makijaż dłużej się trzyma i lepiej stapia się ze skórą. 

4.Ratunek dla zmęczonych oczu. Wystarczy nawilżyć płatki kosmetyczne w wodzie różanej i nałożyć pod oczy na 10 minut. Chłodzi, koi i delikatnie rozjaśnia przebarwienia.

5.Jako baza do maseczek z glinki. To świetny sposób dla wrażliwców, których skóra źle reaguje na wodę z kranu. Warto jest też zwilżać nią twarz, aby glinka nie miała szansy na zaschnięcie na twarzy i podrażnienie jej.

6. Esencja do maseczki w płachcie.  Jeśli lubicie ten typ maseczek ale przeraża Was długość składu tych gotowych to będzie świetna alternatywa. Jednak ostrzegam - trzeba uważać z dozowaniem bo mi na maseczkę ,,nalało się" pół buteleczki a później nie mogłam odżałować że większość musiałam wylać do zlewu :(

7.Wcierka nawilżająca do skóry głowy. Wspomaga walkę z łupieżem i intensywnym przetłuszczaniem się włosów. Poprawia stan skalpu więc może nawet podbić porost.

8.Podkład nawilżający pod olej na włosy. Jeśli nigdy nie olejowałyście włosów w ten sposób to koniecznie musicie spróbować! 

Kiedy kupujecie wodę różaną warto zerknąć na skład. Wiele firm dodaje konserwanty, które mogą uczulać. Często zdarza się też, że przy takim samym składzie ceny diametralnie się różnią. Najczęściej płacimy po prostu za markę. 

A Wy miałyście już styczność z wodą różaną? Jestem bardzo ciekawa czy u Was sprawdza się tak samo dobrze. Chętnie też poznam Wasze sposoby na jej stosowanie :) 

czwartek, 16 lutego 2017

Maseczki w płachcie I'm real od Tony Moly - recenzja i analiza składu

Maseczki w płachcie I'm real od Tony Moly - recenzja i analiza składu
Z maseczkami w płachcie miałam do czynienia wcześniej dopiero dwa razy ale w obu przypadkach byłam zachwycona z efektu mocno nawilżonej i promiennej skóry.
Już od dłuższego czasu rozglądałam się za jakąś konkretną firmą i wybór padł na maseczki od Tony Moly - były do kupienia w sporym zestawie i przystępnej jak na maseczki w płachcie cenie.
W mojej kolekcji znalazło się siedem maseczek :
- pomidorowa - rozświetlająca skórę
- z avocado - odżywcza
- z ekstraktem z ryżu - oczyszczająca
- z glonami- również oczyszczająca
- aloesowa - nawilżająca
- z drzewa herbacianego - kojąca
- cytrynowa - rozjaśniająca







Na tą chwilę przetestowane zostały : wersja na bazie ryżu, glonów i cytrynowa. Wszystkie były mocno nasączone esencją, która została na mojej skórze jeszcze długi czas po zdjęciu płachty z twarzy. Maseczki też charakteryzują bardzo przyjemne zapachy - najbardziej zaskoczyła mnie ta na bazie glonów bo po zastosowaniu alg spodziewałam się czegoś rybio-mulastego (nie wiem jak określić ten zapach, ale był naprawdę paskudny) a tutaj dostałam pięknie i świeżo pachnący kosmetyk <3
Muszę przyznać, że jeszcze żadne maseczki nie wpłynęły tak świetnie na moją skórę jak te w płachcie. Stan nawilżenia diametralnie się poprawił - mam wrażenie jakbym razem z nimi ściągała wszystkie moje suche skórki. Po żadnej z nich nie miałam także wysypu niedoskonałości ani podrażnień co w przypadku skóry z ŁZS liczy się najbardziej.






Ostatnim razem miałam wersję cytrynową, po której spodziewałam się bardziej spektakularnego rozjaśnienia przebarwień, jednak efekt był baaardzo delikatny. Mimo wszystko nawilżenie nadal jest jak dla mnie spektakularne i tego się tutaj będę przede wszystkim trzymać :)

A jak prezentuje się skład? Pod lupę wzięłam wersję ,,Seaweeds"




Water
Glycerin (działa nawilżająco)
Butylene Glycol (nawilża, ułatwia innym substancjom wnikanie w skórę)
PEG/PPG-17/6 Copolymer (stanowi rozpuszczalnik dla innych substancji)
Panthenol (działa przeciwzapalnie, wspomaga regenerację naskórka)
PEG-60 Hydrogenated Castor Oil (emulgator)
Chlorphenesin (konserwant, może wywoływać podrażnienia)
Xanthan Gum (zwiększa gęstość kosmetyku)
Phenoxyethanol (konserwant)
Fucus Vesiculosus Extract (ekstrakt z morszczyna pęcherzykowatego - ujędrnia skórę, oczyszcza ją i zapobiega utracie wody)
Phenyl Trimethicone (silikon, zabezpiecza skórę przed czynnikami zewnętrznymi)
Carbomer (zagęstnik)
1,2-Hexanediol (konserwant)
Propanediol (naturalny składnik nawilżający i konserwujący)
Tromethamine (konserwant)
Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract (olej z pestek jabłka - wygładza skórę, wzmacnia włókna kolagenowe, rozjaśnia i nawilża skórę)
Glacier Water (woda z lodowca)
Dipotassium Glycyrrhizate (ekstrakt z lukrecji - działanie przeciwzapalne, przeciwalergiczne i przeciwutleniające)
Caprylyl Glycol (nawilża, wspomaga wchłanianie substancji, może zapychać)
Illicium Verum (Anise) Fruit Extract (anyż gwiaździsty - posiada właściwości antyseptyczne)
Allantoin (przyspiesza gojenie się ran, działa przeciwzapalnie)
Disodium EDTA (konserwant)
Fragrance (perfuma)

Niestety ale skład mocno odbiega od tego, czego możemy spodziewać się po kosmetyku który nazywa się ,,I'm real". Jest wiele konserwantów, także kontrowersyjnych (myślę że o samych PEGach i PPG każdy sam powinien poczytać i wyrobić sobie opinie). Mimo to możemy tak znaleźć naprawdę wartościowe składniki, które mogą podziałać świetnie na naszą skórę.
Myślę jednak że więcej się nie skuszę na maseczki tej firmy i będę szukać czegoś bardziej naturalnego. A może Wy znacie coś z ,,ładniejszym" składem, co już same testowałyście?
Pamiętajcie też, że maseczki w płachcie same też możemy stworzyć w domu i to niewielkim kosztem :)

czwartek, 9 lutego 2017

Parówka ziołowa czyli sposób na oczyszczenie i znormalizowanie cery

Parówka ziołowa czyli sposób na oczyszczenie i znormalizowanie cery
Parówka polega na ekspozycji twarzy w parze, która ulatnia się z naparu ziołowego. Wysoka temperatura powoduje, że pory się otwierają a zanieczyszczenia w nich zawarte oraz nadmiar sebum zostają usunięte. Stosowana regularnie zmniejsza pory, reguluje trądzik i świecenie się skóry.
Dzięki takiej ziołowej saunie maseczki i kremy wzmacniają swoje działanie. Świetnie działa także odtyka nos i zatoki.

No więc przejdźmy do konkretów - jak taki zabieg wykonać?

Najpierw musimy przygotować naszą skórę i dokładnie ją oczyścić - pomocny tutaj będzie żel na bazie wody. Jeśli chcecie możecie wykonać peeling.

Przede wszystkim potrzebujemy ziół i tutaj musimy wybrać te, których potrzebuje nasza skóra
Skóra tłusta dobrze zareaguje na miętę, szałwię, tymianek, rozmaryn
Dla skóry suchej nadadzą się rumianek, bratek, dzika róża.
Jako posiadaczka skóry mieszanej zmieszałam rumianek i miętę ale wy oczywiście możecie kombinować na różne sposoby w zależności od tego co macie w domu.






Kiedy mamy już swoją mieszankę ziół, zalewamy ją wrzątkiem i czekamy chwilę, aby się zaparzyła.






 Włączamy ulubioną muzykę/ filmik na youtube i zaczynamy :) Pochylamy głowę nad źródłem pary i przykrywamy ją szczelnie ręcznikiem, aby para nie uciekała. W tej pozycji spędzamy około 15 minut.
Po wszystkich delikatnie wycieramy wodę ręcznikiem (u mnie do takich rzeczy świetnie sprawdza się ręcznik papierowy) i nakładamy wybraną maseczkę lub krem.

Zaraz po odejściu od pary moja skóra była zaczerwieniona, ale bardzo szybko to minęło. Zauważyłam, że świecenie zmniejszyło się a skóra była wręcz ukojona.

Uwaga! Jeśli macie skórę naczynkową trzymajcie twarz dalej od źródła pary i dokładnie obserwujcie czy wysoka temperatura nie powoduje u Was pękania większej ilości naczynek.

A Wy stosowałyście już ,,parówkę"? Jeśli tak, jakie zaobserwowałyście efekty?

Copyright © 2016 Pozytywna Zakupocholiczka , Blogger